ŻELAZNA. Ta gdzie zaraz? Ta wielmożny pan nie wie co to było... Ta aż mglała... ta aż krzyczała... ale powoli.., ta wielmożny pan rozumie... ta panienka to uczciwa dziewczyna... to musi pogrymasować...
DAUM (odsuwa ją lekko). No już dobrze... dobrze..,
ŻELAZNA. Ale ona będzie tak z początku udawała, że niby nie wie o niczem. Wielmożny pan rozumie, taka komedja...
DAUM (skrzywiony). Po co to?
ŻELAZNA. I wielmożny pan także tak będzie, że niby nic. To tak żeby nie poznała, że ja tak wielmożnemu panu dobrze życzę. Aż się jej wielmożny pan spodoba... tak za kwadransik!...
DAUM. No już dobrze, dobrze!
ŻELAZNA (z uśmiechem cicho). A... co do tego...
ŻELAZNA. Ta to tylko pięćdziesiąt.
DAUM (cicho). Drugie pięćdziesiąt... jutro...
ŻELAZNA. Całuję rączki... całuję rączki!
DAUM. Coś nie ma.
ŻELAZNA. Przyleci... przyleci... tylko tu do szynku, w tej kamienicy...
DAUM (skrzywiony). Pije?