w futrze... i aż mnie złapał za włosy... i ciągnął po ziemi...
EDEK (głupowato). Czego chciał?
STEFKA. A to tuman!
EDEK. Aha! (po chwili). A ty co?
STEFKA (z dumą) A no wydarłam mu się.
EDEK (podaje jej rękę). To dzielnie! Wreszcie widzę w tobie człowieka...
STEFKA. Ta daj mi spokój, rękę sobie skaleczyłam.
EDEK. To nic! to chrzest... z tego wyjdziesz dzielniejsza.
STEFKA. Ładne nic! (idzie w stronę komina, aby podkręcić lampkę i spostrzega na ziemi banknot dziecięciokoronowy). To on zgubił... nic innego... o! powalany krwią...
EDEK. Rzuć to!
STEFKA. Ale także pieniądze!
EDEK. Rzuć to! Spal!...
STEFKA. Ta ty do warjatów idź!...
EDEK. To są nieczyste pieniądze.
STEFKA. Nie. Troszkę obłocone i troszkę krwi... ale... (wyciera). O! ani nie znać! dobra!
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VI.djvu/176
Ta strona została przepisana.
(biegnie do kosza, układa baletowe spódnizki, narzuca firankę, wkłada spiesznie buciki, żakiet, kapelusz).