MICHASIOWA. I nie rozchodźcie się.
DAUM. No, to na trzy osób starczy...
MICHASIOWA. To ma być ktoś na kolacji.?
DAUM. Proszę nie rezonować, tylko nakrywać... Tu sardynki... tak... a tego nie, ruszać... to kawior...
MICHASIOWA. No... no...
DAUM. Wina to za okno... za okno...
MICHASIOWA. Ta jakie wina? jedna butelka i tyle awantur...
DAUM. No już dobrze, dobrze... (idzie do pieca). Co tu tak zimno?
MICHASIOWA. No, bo się raz na dzień w piecu pali, a tam mróz.
DAUM. Powinno być cieplej.
MICHASIOWA. A zdało by się. A u mnie w kuchni to trza lód rano z ganku ode drzwi odrębywać... Ale jak trzeba szparować na wszystkiem to inaczej być nie może.
DAUM (pali papierosy, po chwili). Nikt tu nie przychodzi?
MICHASIOWA. Ta Jezu! ta wielmożny pan wiecznie się o to samo pyta. Ta kto miałby przychodzić? Ta panienka się już tak nudzi jak ten pies...
DAUM. Niech czyta.
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VI.djvu/181
Ta strona została przepisana.