RYSKIEWICZ. Dlaczego nie teraz? (sługa znika). Ostrzegam cię, że jeśli ci węgli przed końcem zimy zabraknie — nie sprowadzę więcej! Pamiętaj!... Wolna wola twoja nie pilnować tego, co do domu należy i pozwalać, aby sługi rozdawały węgle stróżkom.
JADWIGA. A!... proszę cię — zostaw... codzień chodzę do piwnicy! — zresztą jestem zmęczona. Pozwól mi odpocząć!
RYSKIEWICZ (podnosząc się na sofie). Zmęczona? czem? cóż takiego robiłaś? (milczenie) Zechciej mi odpowiedzieć! Jeśli ty jesteś zmęczona, cóż ja mam powiedzieć? Całe rano w biurze potem, za interesami.
JADWIGA (przez zęby). To już twoja dobra wola.
RYSKIEWICZ. Moja wola? To już przechodzi ludzkie wyobrażenie! Moja wola!... Cóż to, wziąłem za tobą taki posag, że mogę założyć ręce i nic nie robić... No... no... ile za tobą wziąłem? ile?
JADWIGA. Nie wiem.
RYSKIEWICZ. No to jak nie wiesz — to nie rezonuj. Prawie nic nie wziąłem — nic — nic...
JADWIGA (głucho). Kłamiesz! ojciec dał...
RYSKIEWICZ (zrywając się z sofy). Co? może to, co obiecywał? Ćwierć nawet tego nie dał....
JADWIGA (głucho). Miejsce ci wyrobił.
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VI.djvu/20
Ta strona została przepisana.