Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VI.djvu/206

Ta strona została przepisana.

STEFKA (pokazując na nią palcem). Pani mi się także podobała.
DAUMOWA (urażona, prostuje się). Ale pani, panno Maliczewska, to jest osóbka sans gêne.
STEFKA (urażona). O! proszę pani — mnie nikt nie zaimponuje.
DAUMOWA. Czy mogę wyjść bezpiecznie — tak, żeby mnie nikt nie widział?
STEEKA. Sądzę! ale najlepiej niech pani idzie kuchnią.

(dzwonek).

DAUMOWA. A co? byłabym się złapała.
STEFKA. To jest tędy! Żegnam panią! (ironicznie). Pani daruje, że ją nie będę rewizytować — ale — nawet nie wiem jak się pani nazywa.
DAUMOWA (wyniośle). To do rzeczy nie należy, (uprzejmie). Ja jeszcze panią zobaczę, żegnam... proszę rozmyślać o tem, co mówiłam...

(dzwonek — wychodzi do kuchni — Stefka ją odprowadza, słychać głos Stefki — proszę — prosto, a na dole przez dziedziniec na lewo — całuję rączki — Stefka wraca pokazuje za Daumową język i biegnie do drzwi wchodowych — otwiera, ale nie zdejmuje łańcucha. Słychać głos Boguckiego. „Czy tu mieszka panna Maliczewska?“ — Stefka odkłada łańcuch, wchodzi Bogucki, szykowny 35 letni mężczyzna — ma w ręku kwiaty.


SCENA SIÓDMA.
BOGUCKI — STEFKA.
ஐ ஐ

BOGUCKI. Panna Maliczewska?
STEFKA (z wdziękiem). To ja!