RYSKIEWICZ. Śliczne miejsce, drugi buchalter na kolei... jak woła mnie zaprzęgli do roboty... no!...
JADWIGA (patrzy na niego przeciągle i mówi powoli). Nie ojca wina, że na nic innego nie byłeś zdatny.
RYSKIEWICZ. Miejsce się nie liczy!... tu chodzi o posag. Skoro kto tak wychowuje córkę, że jest do niczego nie zdolna, że nie umie ani się zająć kuchnią ani domem — ani nie wie co to jest oszczędność, powinien dać odpowiedni posag.
RYSKIEWICZ. Co jest dzisiaj na kolację?
JADWIGA (która siedzi zamyślona, nagle zbudzona głosem męża). Co mówisz?
RYSKIEWICZ. Pytam się co jest na kolację — ale nie przeszkadzam — (z przekąsem) widzę, że jesteś zajęta — marz dalej!
JADWIGA (zacina zęby wstaje, idzie do kredensu, przegląda półki). Dla ciebie jest kotlet! Czy kazać odgrzać?
RYSKIEWICZ. Spodziewam się! Może jeszcze mam jeść zimne po kąpieli, żeby się rozchorować!... (wzdycha). To życie — no!...
RYSKIEWICZ. Kto tam był w kuchni? (milczenie). Kto tam był w kuchni?