Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VI.djvu/234

Ta strona została przepisana.

STEFKA (z przymkniętemi oczami). Niech gada jeszcze...
BOGUCKI. Opiekował się, kochał...
STEFKA (j. w.). Miałaby stanowisko.
BOGUCKI. Pierwszorzędne...
STEFKA (j. w. cichutko, ślicznie). I długów by nie miała.
BOGUCKI. I długów by nie miała.. Wszystko by to jej dał, gdyby była jego.
STEFKA (otwierając oczy dziecinnym głosem). To niech ją sobie weźmie...
BOGUCKI (pochyla srę ku niej roznamiętniony). Stefuś...
STEFKA (zrywa się — odtrąca go i po chwili tuli się). Ale nie... nie... Niech ją sobie weźmie stąd precz... niech ją sobie weźmie na zawsze... na zupełne...
BOGUCKI (stygnąc). Nad tem, to trzeba się zastanowić.
STEFKA (wzdychając). Tak!...
BOGUCKI. Ja przedtem muszę się przekonać, czy Stefka mnie kocha.
STEFKA (patrzy na niego tępo, potem zrywa się). Ehe!... niema głupich! — (perskie oko).

(biegnie do stołu).

BOGUCKI (wstaje). A tak nie trzeba mówić, bo to zaraz cały urok psuje.