MICHASIOWA. Bogiem a prawdą to były zawsze.
DAUM. Już ja je przytrę...
MICHASIOWA. To było rogate i będzie rogate. Czy zapalić?
DAUM. Przecież dałem na drzewo. Zimno tu jak w psiarni, muszę palto włożyć...
MICHASIOWA. Ale niema zapałek.
DAUM. Tu są... (wyjmuje z kieszeni, rzuca na ziemią — Michasiowa podnosi). A co do Stefki to najlepiej jak ja jej piśmienne ultimatum zostawię. Tak i tak ma być... a nie, to... jak chce...
MICHASIOWA (mierząc Dauma z wściekłością ukrytą, pali w piecu). Wielmożny pan by ją porzucił?
DAUM (pisząc). To jest moja rzecz.
MICHASIOWA (przy piecu). Bo mi się zdaje, że Wielmożny Pan to by bez niej już nie wyżył.
DAUM. A to co?... Coście wy tak na rezon dziś wzięły?...
MICHASIOWA (zrywa się). Pan tu czego?