STEFKA (cicho, przez zaciśnięte zęby). Nie powiem! niech teraz myśli... to sobie pójdzie... napiszę mu jutro... ale niech ze mną zerwie...
DAUM (j. w.). Ja odchodzę... na zawsze... z najwyższą pogardą... ze wstrętem... i to jedno... ód mego syna wara!... nie dam!... nie dam!... (kieruje się do wyjścia, nagle staje i zwraca się do Michasiowej). Mój aparat inhalacyjny (mi zapakować... zabiorę.
DAUM. Za tyle dobrodziejstw!!!
STEFKA (do Michasiowej szybko). Klucz!.. niech odda klucz ode drzwi! (Michasiowa wybiega i za chwilę wraca z kluczem).
STEFKA (zrywa się jak szalona i zaczyna tańczyć po pokoju). Poszedł! poszedł! co za radość! co za szczęście. Niema go!... niema go!... już tu nie przyjdzie... nie...
MICHASIOWA (skrzywiona). Jest czego się cieszyć.
STEFKA (śmieje się spazmatycznie). Pewnie że jest! Och! jak ja go nienawidziłam... jak ja go nienawidziłam...
MICHASIOWA (cicho). Jutro po kwartalne przyjdzie żyd za meble — a jakże... obiady