Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VI.djvu/30

Ta strona została przepisana.

RYSKIEWICZ. Tak... ale się pewno spóźnię.
ANTONIEWSKA. O! nie krępuj się nami.
RYSKIEWICZ. Nie to — tylko u nas nigdy na czas nic niema. Godzinę czekałem na lampę. Ale... (zakładając pompatycznie nogę) Ja się już do tego przyzwyczaiłem...
ANTONIEWSKA. Kasia jest niedbała...
RYSKIEWICZ. Lampy należą do pani domu.
ANTONIEWSKA. No tak!... Prawda!

(milczenie).

RYSKIEWICZ przysuwa sobie szynkę i przypatruje jej się) Gdzie to brane?
JADWIGA. Niewiem.

(RYSKIEWICZ uśmiecha się ironicznie i odstawia szynkę).

ANTONIEWSKA. Jakże z kamienicą?
RYSKIEWICZ. Pod dachem.
ANTONIEWSKA. O!... o!... jak prędko!
RYSKIEWICZ. Byłoby prędzej, gdybym miał kapitał. Tak — trochę ciężko bić się z przeciwnościami, ale i do tego trzeba przywyknąć.
ANTONIEWSKA. Kto ma tyle co pan sprytu do interesów...
RYSKIEWICZ (pijąc herbatę). Konieczność zmusza do tego!... bezrząd w domu... ale to bardzo naturalne... podstawa wychowania błędna... przyzwyczajenia nad stan...