łzy w jej oczach). Czegóż znowu?... Cóż to? beki?
JADWIGA. Nie — tylko widzisz te drobnostki — to tak męczy. —
RYSKIEWICZ: Trudno, moja pani. Z drobnostek się życie składa, nie z wielkich rzeczy. Ja jestem człowiek drobnostkowy. Tak mnie wychowali i jestem za to wdzięczny moim rodzicom. Tylko ludzie zwracający uwagi na drobnostki mają solidny charakter. — U was w domu wszystko się odnosiło do wielkich rzeczy, do wielkich kwestji, a w tem nie leży rdzeń życia... (całuje ją w powietrzu). Dobranoc! A!... jeżeli tu przyjdzie Korski, bo i to może być — powiedz mu że jutro zajdę do jego kancelarji rano — powtórnie. Dziś go nie zastałem! Kasia idź naprzód... i... gadaj z tą Szydełkiewiczową, jak będę wsiadał do dorożki! (do Jadwigi). A przygotuj mi dwie szklanki herbaty z cytryną gdy wrócę i trzeba tam przyszyć wieszadło do mej kurtki, bo się oberwało! (wychodzi).
SŁUŻĄCA. Może mi pani da kolację!...
SŁUŻĄCA. Może pani zostawić szynkę na śniadanie?