JADWIGA (zdenerwowana). Ach! weżże tę szynkę i niech więcej o niej nie słyszę! —
SŁUŻĄCA. A ta Szydełkiewiczowa nie chce odejść! Ona mówi, że jej mąż to może sobie co zrobić złego — tak strasznie mu ciężko przez tę kamienicę, co ją dla państwa stawia.
JADWIGA (opierając czoło na stole). Proszę cię, nie mów mi o tem.
SŁUŻĄCA (po cichu). A proszę pani, jakże będzie z tą peleryną?
JADWIGA. Z jaką?
SŁUŻĄCA. No... z tą, co pani chciała sprzedać...
JADWIGA (odgarniając włosy z czoła). A tak tak... prawda — zapomniałam... No i co? no i co?
SŁUŻĄCA. Ano ja wynalazłam taką, co kupi. Tylko że to...
JADWIGA. Tylko, że co?
SŁUŻĄCA Że to niby taka... nic porządnego... To może pani nie zechce sprzedać. Choć to znów nie jest coś tak bardzo... a nie! To nawet była podobno mężatka... Ona niby pończochy robi — ma maszynę u siebie... A może to ona ma to wszystko z tych pończoch... Co to można wiedzieć. Ludzie tak ludzi obmawiają. Tylko niby, że bo ona chce obejrzeć tę pelerynę.
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VI.djvu/37
Ta strona została przepisana.