JADWIGA. Pokaż... pelerynę!...
RÓZIA. (idzie po peleryną — ogląda ją, podciąga nosem i mówi) Ale... to niemodne!... (milczenie) Przecież już teraz takich kołnierzów nie noszą (milczenie) A... jakie! i tu wyświechtane... o, jak się to świeci. Ileż to za to?
JADWIGA. Kasiu powieś pelerynę w szafie!
RÓZIA. Czemu? niech ja lepiej obejrzę, Przecie ja pani lepiej zapłacę jak żydówka, bo taka handełeska co to da za to... jeszcze jak widzi, że kto potrzebujący.
JADWIGA, (przygryzając usta). Ja sprzedaję tę pelerynę dlatego, że mam dużo innych okryć i wisi bezużytecznie w szafie.
RÓZIA. No — jakby pani pieniędzy niepotrzebowała, to przecież by ją pani darowała. — O! (pokazuje na służącą) choćby tej pannie.
SŁUŻĄCA. Hi! hi! hi! Jakbym to ja w tem wyglądała!
RÓZIA. O jej!... jak każda z nas (daje kuksa w bok słudze) co to niby pannie brak!
JADWIGA, (zdenerwowana) Więc czy pani kupuje — czy nie?
RÓZIA. Zaraz zobaczę, tylko czy włos nie lezie. Bo to proszę pani ja pani uczciwemi pieniędzni zapłacę, to przecież muszę uczciwy towar kupić! (zarzuca na siebie pelerynę) Dobra! A do twarzy mi, co? (z uśmiechem
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VI.djvu/39
Ta strona została przepisana.