JADWIGA (zaambarasowana). Nie mogę pani wydać reszty. Mam tylko cztery ruble nie całe.. (oczy jej spotykają się z oczami Rózi — wyprostowuje się) drobnemi. — Mam tylko same storublówki.
RÓZIA. Tak!... tak!... no to służąca jutro mi resztę odniesie... (ubiera się w peleryną). Ja tak pójdę... Pani mi pokaże, jak to się zapina.
JADWIGA (postępuje dwa kroki, ale zatrzymuje się, i z mimowolnym wstrętem cofa ręce). Tam jest klamra...
RÓZIA (która odczuła gest Jadwigi). Tak... tak... przepraszam panią... że ja... Tu leżą pieniądze. Dobranoc pani.
JADWIGA (chcąc wynagrodzić poprzedni postępek). Dobranoc... służąca panią odprowadzi.
ROZIA (zatrzymuje się w progu). Mnie?... (otwiera szeroko oczy) Po co?...
JADWIGA. Tak — późno... ciemno... (zatrzymuje się zmieszana.
RÓZIA (po chwili milczenia). Pani jest bardzo grzeczna... Dobranoc pani... (wychodzi powoli ze spuszczoną głową).
JADWIGA (patrzy na nią, potem zbliża się do stołu, chcąc wziąść banknot — kurczy nerwowo palce i woła). Kasiu!