niech pani mi lepiej naleje herbaty. (Jadwiga wstaje, nalewa mu herbatą — on siedzi zadowolony — po chwili przypomina sobie). Ale... gdzie mąż?
JADWIGA. Poszedł do cyrku.
KORSKI. W taką porę? Czy nie lepiej było mu odpocząć w domu?
JADWIGA. On właśnie poszedł odpoczywać.
KORSKI. W cyrku? Oryginalne? Ja wogóle podziwiam Stefana. Ruch — czynność ciągła. — Jaskrawość dziwna nawet w odpoczynku. Taki był zawsze jeszcze w szkołach. I ta rzutność w interesach. Imponuje mi. A pani? —
JADWIGA (spokojnie). O! i mnie imponuje.
KORSKI. Naturalnie — że naturze więcej skoncentrowanej takiej jak pani — to taka żywotność, przelewająca się przez brzegi, imponuje. Ja panią rozumiem, bo my mamy dużo wspólnego oboje. Tylko mnie życie zmusza do nerwowych wysiłków i przez to bardziej żyje zewnętrznie. Ale za to jakiż jestem szczęśliwy, gdy tak jak w tej chwili — po całodziennej walce z samym sobą znajdę się wśród czterech ścian, wyciągnę się w fotelu i pozwolę być sobie — Sobą!
JADWIGA. Tak... to wielkie szczęście w życiu módz być sobą.
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VI.djvu/46
Ta strona została przepisana.