JADWIGA. Nie — nie — ale ta myśl o niej... deszcz pada... ona tak długo już tam stoi — musi być cała przemokła...
KORSKI. Jaka pani nerwowa! Co to panią ostatecznie obchodzi.
JADWIGA (w rozdrażnieniu). Niewiem... ale w tej chwili czuję się przerażona i wyczerpana... One obie dręczą mnie... obie..; ta na dole tam... i ta — tu, przedemną...
KORSKI. Która — druga? — Nie rozumiem... tu niema nikogo.
JADWIGA. Bo pan jej nie widzisz. Ale ja ją zawsze widzieć będę jak stoi przedemną taka młoda, taka biała, różowa — z tem uśmiechem na ustach, a potem nagle taka smutna.
KORSKI. Nie wiem o kim pani mówi...
JADWIGA. O kobiecie... o jeszcze jednej kobiecie. Bo i to była kobieta — taka jak ta, która tam w ciemności czeka na dole, taka jak ja... i to wszystko są nędze kobiece... i bolą mnie, bolą mnie...
KORSKI. Pani Jadwigo — czy nie możesz wytłomaczyć się jaśniej?
JADWIGA. Nie — nie. A potem we mnie chaos... wiem tylko, że mnie boli to, co tamte boli.