JADWIGA (ze smutnym uśmiechem) Nie!
KORSKI. Przynajmniej pragnę.
JADWIGA. Po co?
KORSKI. Nie wiem... tak!
JADWIGA (po chwili, opierając twarz na złożonych rękach). Jak cicho.
KORSKI. Jak miło.
JADWIGA. Gdyby nie..
KORSKI. Ach tak... powraca pani myślą do poprzedniego wrażenia. Lecz nie. Daj pani spokój. Umiej pani wejść w kompromis z życiem.
JADWIGA (głucho). Nie robię nic innego.
KORSKI. Przeciwnie, martwisz się — troskasz smutkiem innych, gdy swego nie masz. Weź tylko piękność smutku i przystrój się w niego jak w czarne irysy.
JADWIGA (wstaje i podchodzi do okna). Nie widzę nic! latarnie zgaszono.
KORSKI. Chodź pani w krąg świetlany. To twoje miejsce — nie schodź w cień.
JADWIGA (odwracając się od okna). Co pan wiesz! co pan wiesz...
KORSKI (nie ruszając się z miejsca). Późno już — muszę iść...
SŁUŻĄCA (wchodzi — kładzie pieniądze i cytryny na stole). Proszę pani...