JADWIGA. Dobrze!
KORSKI (śledzi jej powolne ruchy z zadowoleniem). Jakie to ładne, co pani robi.
JADWIGA (zdumiona). To?
KORSKI. Ach! nie chodzi tu o to co pani robi, lecz o wdzięk z jakim się pani porusza. Pani ręce zdają się zrywać kwiaty, przenosić je, wiązać...
JADWIGA. A to herbata dla męża — gdy powróci z cyrku.
KORSKI. Nie zdawałem sobie z tego sprawy. Patrzyłem na gęsta, — piękne gęsta.
KORSKI. Trzeba iść! (wstaje powoli — z żartobliwym uśmiechem). A... gdyby ta przyjaciółka pani doszła kiedy do rozumu i chciała się rozwieść — przyślij ją pani do mnie.
JADWIGA (powoli). Pan się zajmujesz temi sprawami?
KORSKI. To moja specjalność. — Powiedz jej pani, że możemy z niej zrobić człowieka wolnego... pani rozumie, wolnego, jak ja, jak pani..
JADWIGA (pociera ręką po czole). Tak... tak...
KORSKI. Wyfrunie, jak ptak...