KORSKI. Zrozum — ja mówię o materjalnej egzystencji.
RYSKIEWICZ. Słowa — słowa. — Dla mnie egzystencja jest jedna.,.
RYSKIEWICZ (nagle). Wiesz co ci powiem Zgubi ciebie to, że nie jesteś człowiekiem zrównoważonym. Tak, tak. Jedynie ludzie zrównoważeni mają przewagę na ¿wiecie.
KORSKI. Kto ci powiedział, że ja tej przewagi pożądam?
RYSKIEWICZ. Śmieszny jesteś. Musisz pożądać przewagi, skoro chcesz mieć sytuację w świecie, (po chwili) Nie — widzieć ciebie na przykład wczoraj jak broniłeś owego fałszerza przed sądem, a patrzeć dziś na ciebie, to doprawdy można sądzić, że dziś jesteś w przededniu jakiej choroby.
KORSKI. Czy dlatego, że wczoraj mówiłem i miotałem się jak w gorączce, a dzisiaj milczę? Ależ zrozum, że dusza człowieka jest wtedy silniejsza, gdy milczy, niż wtedy, gdy się ogłusza potokiem słów.
RYSKIEWICZ. Ta... ta... ta... Dusza! dusza! wiedziałem, że wyjedzie na tapet. Skoro wy — nie zrównoważeni — stoicie na rozstaju, zaraz mówicie o „duszy“. A cóż — u djabła — zostawcie ją w spokoju. — Dusza! Każden z nas ma duszę. Dowiedział się o tem z katechi-