Ta strona została przepisana.
pojadę jeszcze trochę w aleje... bo wzięłam remizę na dwie godziny i zaraz wrócę... Pan pozwoli? Ja mam nową pelerynę — chciałabym ją pokazać.
KORSKI. Jedź, a jak ci liść jesienny na tę pelerynę spadnie, to mi go przywieś... rozumiesz?...
RÓZIA. (śmiejąc się). Ojej!... jakie też to fixy faxy chodzą po głowie! — Ale pojedziemy na kolację?
(pukanie do drzwi).
RÓZIA. Ktoś puka...
KORSKI. Cóż tam? znów niema służącego?
RÓZIA. Ja wyjdę sypialnią.
(postępuje kilka kroków — drzwi wejściowe się otwierają staje na progu Jadwiga).
SCENA CZWARTA.
KORSKI — JADWIGA — RÓZIA.
ஐ ஐ
(Jadwiga ubrana ciemno, ale z wielkim smakiem. Chwilę stoi jakby olśniona jasnością, panującą w pokoju. Korski zdumiony patrzy na nią — Rózia niepewna stoi między drzwiami sypialni i przedpokoju).
JADWIGA, (pierwsza przychodząc do normalnego stanu). Przepraszam... w przedpokoju nie było nikogo.
KORSKI. Proszę zechciej pani wejść. —