RÓZIA (przewracając na biurku i oglądając fotografie). Mężatka nie powinna chodzić po kawalerach.
RÓZIA. Tak... tak... znam ją — wiem gdzie mieszka. Jeżeli myślisz, że to co z arystokracji, to się mylisz. To taka tam urzędniczka czy co! — Boże drogi! Byłam u niej wczoraj.
KORSKI (siada na Wpół). Kłamiesz!
RÓZIA. A żebyś wiedział! a żebyś wiedział! Kupiłam u niej tę pelerynę.... Ich sługa powiedziała mi, że to sprzedaje na życie... hi... hi... twoja wielka dama!... o!... tę pelerynę!...
RÓZIA (oglądając obrazy). Nie będę jej nosiła, aż ją dobrze wywietrzę... Pachnie, aż w nosie kręci. Co? powąchaj! Prawda?
KORSKI. Tak... tak... (ukrywa twarz w peleryną — po chwili). Ty to odeślesz, słyszysz?
RÓZIA (obracając się na krześle). A pieniądze... zapłaciłam gotiu. — Może nie zwrócą.
KORSKI. Ja ci dam te pieniądze.
RÓZIA. Dobrze... ja na to jak na lato! — (zeskakuje z krzesła). No i co? idziemy na kolację?