RYSKIEWICZ. Dlaczego masz włosy rozpuszczone?... ty?... dlaczego?...
JADWIGA (prawie nieprzytomna). Niewiem!
RYSKIEWICZ. Ale ja wiem, gdzie to gubi się szpilki od włosów o szarej godzinie... Ryłaś u...
JADWIGA (wydziera mu włosy i przerywa). Milcz!... nie znieważaj! Zaprzęgaj do swojej codziennej taczki, ale nie znieważaj!
JADWIGA (upinając włosy gorączkowo). To jednak ci powiem, iż możesz być bardzo dumny. Wyszłam z tego domu, sądząc, iż spotkam się wreszcie z pięknością mej egzystencji. Tymczasem przekonałam się, iż są egzystencje tak tragicznie poplątane, iż walczyć przeciw nim jest szaleństwem! Spotkałam się na pierwszym kroku z egoizmem jeszcze większym niż twój... i ten pierwszy zawód przygnał mnie z powrotem do twoich rąk. — Usłużył ci los... Korzystaj z tego... Uroczysta chwila w mojem życiu zdaje się mija... (zbliża się do stołu i siada na zwykłem miejscu pod lampą, chwilą milczy, wreszcie mówi z tragiczną lecz prostą rezygnacją). Otom jest! —
RYSKIEWICZ. Więc... nie dowiem się gdzieś była? —