JADWIGA. Proszę cię... to jest... chciałam cię prosić o piętnaście rubli.
RYSKIEWICZ (marszczy brwi i instyktowo bierze się za kieszeń, gdzie ma pieniądze). A... tędy go wiedli?... Nie mogę ci dać. Nie mam.
JADWIGA (przygryzając usta). Daj mi na przyszły miesiąc. Odtrącisz na pierwszego.
RYSKIEWlCZ. Nie mam. Krawcowa zaczeka.
JADWIGA. To nie krawcowa. To jest... jakby powiedzieć... dług... ja to muszę zapłacić.
RYSKIEWICZ. Żałuję, ale nie mogę. Z zasady nie mogę awansować. Gdybym raz to uczynił — wtedy nie znałabyś granic. Zapowiedziałem, a ja od tego, co powiem, nie odstępuję ani na krok. Kto robi długi — niech je płaci.
JADWIGA (hamując się). Przypominam sobie, że bratu swemu, gdy przegrał w karty — posłałeś natychmiast pieniądze.
RYSKIEWICZ (kwaśno). Zwrócił mi je. Zresztą to był dług honorowy. Tu szło o honor nazwiska.
JADWIGA. To jest także dług honorowy.
RYSKIEWICZ. Kobiety długów honorowych nie mają. — (po chwili). Zresztą mówisz, że to nie jest od krawcowej — (otwiera paczkę). O! twoja peleryna... no więc...
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VI.djvu/95
Ta strona została przepisana.