Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VI.djvu/96

Ta strona została przepisana.

JADWIGA. Słuchaj... Będę zmuszona powiedzieć ci całą prawdę. Chciałam tego uniknąć. Wiem, że to wywoła znów między nami dyskusję, której chcę uniknąć. Ale zmuszasz mnie do tego. Czytaj!

(podaje mu list).

RYSKIEWICZ. Cóż to za kulfony? — (czyta) Szanowna Pani! Odsyłam pani pelerynę, którą kupiłam wczoraj i proszę o zwrot pieniendzy. Jeżeli pani niema, to mniejsza stem, to mi kto inszy... (urywa). Co to? — Ty sprzedajesz rzeczy?
JADWIGA. Muszę!
RYSKIEWICZ. Tu jest adres... to o dwa domy! Ty sprzedajesz po sąsiedztwach rzeczy?... Jak ty śmiesz? Czy ty wiesz o tem, że ty mnie możesz zgubić w interesach, że ty taką szmatą sprzedaną (rzuca peleryną na zienię) możesz mój kredyt podkopać! —
JADWIGA (przymykając oczy i przez zęby). Musiałam — brakowało mi pieniędy do końca miesiąca.
RYSKIEWICZ. I użyłaś sposobu, do jakiego cię twoja mama przyzwyczaiła w domu. Ale tak nie będzie, ja się nie pozwolę kompromitować przed ludźmi. — Ja od dziś wezmę srebro i całą twoją garderobę pod moje zawiadywanie. Niesłychane rzeczy! Nic wpoić w ciebie nie mogę, ani porządku, ani oszczędności, ani nawet zamiłowania własnej godności, skoro kompromitujesz się w ten sposób.