Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VII.djvu/111

Ta strona została skorygowana.
SCENA ÓSMA.
BABUNIA, MATKA, TOSIA.
ஐ ஐ

MATKA. Szalona dziewczyna... co jej się stało? Widocznie te lekcje muzyki tak ją denerwują.
BABUNIA. Podnieś róże, Tosiu, i włóż do wody.
TOSIA. Babuniu! one naprawdę zwiędły — a pan Władysław pisał mi: niech one pani przyniosą szczęście?...
BABUNIA. Ożyją.
TOSIA. Taka szkoda, biedne kwiaty (po chwili). Pan Władysław pisał, że mi jeszcze gotuje jakąś niespodziankę.
MATKA. Ach Boże! moja Tosiu, trzymasz kwiaty tak blizko sukni ślubnej — patrz one wilgotne, mogą poplamić atłas. Wogóle trzeba, ażebyś była trochę uważniejszą. Ja ręczę że podczas ślubu poplamisz suknię. Takie z ciebie dziecko. A ja chciałam ci powiedzieć dziś jeszcze...
BABUNIA (przerywa). Daj pokój, Emiljo! nie ucz jej niczego, nie dawaj jej żadnych nauk. Życie będzie sto razy lepszym od ciebie nauczycielem. To jedyny, który mówi zawsze prawdę. Ośmnaście lat ją uczyłaś — puść ją o własnych siłach.
MATKA. To za wcześnie — chodź do mnie, Tosiu, to ja dokończę cię ubierać i po-