rozmawiam z tobą o twoich przyszłych obowiązkach. Do tej pory nie miałam czasu. Tyle kłopotów z tą wyprawą... potem z tem weselem... no, chodź, moje dziecko.
BABUNIA (odprowadza matkę na bok). Prawdy jej nie powiesz... będziesz kłamać, więc po co?...
MATKA. Moja mamo, taki już zwyczaj Tak chcą konwensanse.
BABUNIA (za niemi). Idź, idź ty konwenansowa niewolnico...
SŁUŻĄCA. Przyprowadzili Wisię.
WISIA (całuje babkę w rękę). Dzień dobry pani!
BABUNIA (do sługi). Zostaw ją tu. A powiedz Janowi, ażeby nie wychodził otwierać. Dziś ty drzwi otworzysz i wogóle niech mi się tu żaden mężczyzna nie kręci po pokojach. Dziś panieński wieczór — pamiętaj o tem. A pospuszczałaś rolety? mieszkanie na parterze a ty zawsze o tem zapominasz — i świecę zapal!
WISIA (chodzi dokoła sukni). Dlaczego ta pani nie ma głowy?