Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VII.djvu/117

Ta strona została skorygowana.

ZIUNIA. Czegożeś taka czerwona?
LUNIA. Jakże nie być czerwoną, przecież to chyba grzech.
ZIUNIA. E... przyznam ci się, że już zaczynam nic nie rozumieć. A potem okropnie się jednej rzeczy boję.
LUNIA. Czego?
ZIUNIA. Mama mi się każe pewno do nich wprowadzić po ślubie i będę musiała ich dalej pilnować, zobaczysz!...
LUNIA. E! to, to chyba nie.
ZIUNIA. Ale zobaczysz — nibyto mama mówi „nie“, ale ja jestem pewna. Jakże ja będę za nimi łaziła — to los!

SCENA JEDENASTA.
(Też same; wybiega służąca otwierać, hałas w przedpokoju, śmiechy; ze drzwi z lewej strony wbiega Tosia, z przedpokoju wchodzą: FRANIA, MANIA, LILI, MUSZKA, JULJA, wszystkie biało elegancko ubrane, uczesane modnie, znać na nich dostatek i dobre wychowanie).
ஐ ஐ

LUNIA (zatrzymuje Tosię, podaje jej kwiatki, które trzymała w ręku). Moja droga Tosiu, winszuję ci, że idziesz za mąż.
TOSIA. Dziękuję ci! o mój Boże, co ci jest! taka jesteś czerwona (biegnie do wchodzących panienek). Dzień dobry — dzień dobry!
WSZYSTKIE. Winszujemy ci, winszujemy

(Całują ją i podają jej kwiaty).