FRANIA. To ładna taka forma princesse, to dodaje powagi!...
JÓZIA. Będziesz w tej sukni wyglądała jak kaczka!...
PANIENKI. O!...
JÓZIA. Cóż o! Czy ja to się niby nie znam na modzie? jak kaczka powiadam i tyle.
JULJA. Ja inaczej byłabym się na ślub ubrała. Ciemno, poważnie, bo niby czego się znowu tak cieszyć — małżeństwo to nie zabawa, to cała serja przykrości, chorób, kłótni, zdrad, Bóg wie czego!...
TOSIA. E!... Tak źle nie jest.
LILI. Najgorsze w małżeństwie to dysponowanie obiadu.
MUSZKA. Jabym się bała iść za mąż...
WSZYSTKIE. Dlaczego?
JÓZIA. To wszystko zależy od tego jak się z mężem postąpi, odrazu jak ja nie wezmę pod pantofel, to on mnie weźmie pod but.
JULJA. Co? co? pod but — jakie ty masz wyrażenia?
JÓZIA. Generalskie... pod but! więc ja jego panie dobrodzieju za łeb i już mam całe życie spokojne...
MUSZKA. Ale czy on będzie miał całe życie spokojne...
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VII.djvu/120
Ta strona została skorygowana.