RENA. Nie śpię, jak pan i ta pani. Lecz z innych powodów. We mnie nie nurtuje w tej chwili żadne bezrogie, ani smutne, ani wesołe. Ale istnieje we mnie pragnienie, aby szanowano mój dom i mnie przez to samo. Do tego zdaje mi się mam prawo.
HALSKI (przychodząc do równowagi). Nikt pani nie uchybia. Sprawa ta wyłącznie kuzynki pani. Jej chciałem uchybić zakradając się tutaj bez jej woli i wiedzy.
RENA. Daj pan jeszcze na to — słowo honoru. Cała komedja będzie wtedy kompletna. Ja mam jednak inne o tem pojęcie. Pan jesteś tu z jej wolą i wiedzą.
HALSKI (zmieniając ton). A gdyby nawet. Jesteśmy oboje swobodni i dość silnie ugruntowani moralnie, aby rozporządzać sobą.
RENA. Ponieważ Fila jest wdową, czy pan masz zamiar się z nią żenić. No... bądź pan szczery i honorowy, jeżeli tak — oto klucz od jej sypialni — proszę — czekam.
HALSKI. Skoro pani żąda szczerości, będę szczery — nie myślę się żenić ani z kuzynką pani, ani z nikim. Nie znam kobiety dość godnej tak wysokiego miana panien jest dość ale ich nieskazitelność jest musowa więc niema waloru. W imię kobiety nie wierzę.
RENA. Zbyt śmiało wobec mnie. Czy mnie pan nie wierzysz?
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VII.djvu/175
Ta strona została skorygowana.