HALSKI. Kobieto źle mówię chyba nie jesteś kobietą.
RENA (pudrując się). Przeciwnie, jestem kobietą ale uczciwą. Widocznie ten genre panu nie znany. Zresztą, przed chwilą powiedziałeś sam, że nie wierzysz, aby istniała kobieta godna nazwy twej żony.
HALSKI. Co najsmutniejsze to to, że pani się zdaje, iż pani triumfuje.
RENA. Nie, triumf był dość słaby — pan nie byłeś na serjo wzięty.
HALSKI. Głupio, ale byłem.
RENA. Cieszy mnie to, ale ja za to nie byłam.
HALSKI. Śmiem wątpić.
RENA. Stajesz się pan w obronie swojej, zuchwały. Że nie byłam wzięta, najlepszy dowód spokój mój w tej chwili — a co do pana — to rzeczywiście o wzięciu pana świadczy pana głos zmieniony.
HALSKI (cicho namiętnie). Reno!
RENA. Proszę tylko nie rozpłacz się pan czasem bo i to podobno do programu żywiołowej namiętności należy.
HALSKI (nagle chłodny). Ma pani rację drwiąc ze mnie. Gram w tej chwili prawie śmieszną rolę. Ale rzeczywiście stoję wobec