na czarną kawę do cukierni, bo będzie zapóźno... szkoda... ciekawy jestem co się dzieje we Francji. Czy Arton już przyjechał? Kto jest na liście panamczyków!... Ciekawe bardzo, jak Boga kocham!... Żebym choć kurjera mógł przeczytać, ale boję się poruszyć, żeby się dziecko nie rozkrzyczało...
MANIEWICZOWA (wesoło). Dzień dobry sąsiedzie!
BARTNICKI (zażenowany). A!... pani daruje... ale moje ubranie domowe...
MANIEWICZOWA. Cóż znowu? sąsiedzi?... wszak pan widzisz, że i ja przychodzę w domowem ubraniu. Zresztą jest tak ciemno, że nie widzę nawet kostjumu pana.
BARTNICKI. Niechże pani siada.
MANIEWICZOWA. Chętnie, przychodzę dotrzymać panu towarzystwa. Wychodziłam przed chwilą i spotkałam Żabusię... prosiła mnie, ażeby przyjść i zabawić pana. Co za poczciwe serduszko, jak ona myśli zawsze o panu...
BARTNICKI (z dumą). Och! Żabusia!...
MANIEWICZOWA. Jak to pan mówisz... no, no! po pięciu latach małżeństwa!... To rzadko spotkać można...