RENA. Przeciwnie, powiedział, że mu zaimponowałam.
FILA. Zamiast imponować należało mu — uledz. — To bardziej wiąże.
RENA. Zostawiam to innym. Nie miej żalu do mnie, że ci weszłam na chwilę w drogę... ale...
FILA (przerywa). Och! żalu! Mnie to nie przeszkadza, i moich zamiarów nie zmienia
RENA. Jakto? nie byłabyś obrażona, iż Halski nie znalazłszy ciebie, zapędy swoje zwrócił ku mnie?
FILA. Ani trochę. Gdyby Halski prosto biegł ku tobie i szukał ciebie — to co innego. Ale on w braku mnie — enfin, to ty raczej winnaś się czuć obrażoną.
RENA (dotknięta). Ja się na to inaczej zapatruję.
FILA. Zadowolniona jednak jestem, że się tak stało. Poznałaś niebezpieczeństwo.
RENA. Tak — Tak — poznałam i potrafię jeszcze się bronić.
FILA (koło fortepjanu). Nie, teraz jeszcze tem łatwiej upadniesz (chwila milczenia). Już dzień. Czas, żebyśmy naprawdę spać poszły. Pa! lalu (odchodzi do swego pokoju i z progu:). A proszę, nie zamykaj mnie — ręczę ci, że on nie przyjdzie (po chwili) przynajmniej dzisiaj!
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VII.djvu/181
Ta strona została skorygowana.
(Zasłona spada).
Koniec aktu I-go.