Ta strona została skorygowana.
MĘŻATKA. Ja mu to wszystko opowiem,
RENA. Ah, później, nie teraz, mnie to już nudzi!
PANNA. Widzi pan moje futro i butony?
KASWIN. Wiem, wiem, słyszałem w spendidzie i w cukierni, i u nas w biurze ciągle o tem mówią.
PANNA (z radością). Słyszycie? słyszycie? całe miasto o tem mówi.
RENA (ironicznie). Dobrze, że to się stało przed wyborami, bo nie miałabyś tak pięknej premjery.
PANNA. I mówią o mnie dużo złego?
KASWIN. Trochę.
PANNA. To z zazdrości. A teraz chodźmy na corso. Hochste Zeit, niech podziwiają. W spendidzie czeka mój narzeczony.
KASWIN. Widziałem go, jak jechał z żoną i dziećmi w stronę domu.
PANNA. Oh! to są ostatnie familijne podrygi, wszystko ułożone. Chodźmy.
MĘŻATKA. Służę ci.
PANNA. No, chodźmy!
(Otwierają się drzwi, wchodzi Halski. Chwila jakby zmieszania u wszystkich. Rena pierwsza jakby przytomnieje, ale widać, że z trudem jej to przychodzi).