łości, wróć mi moje trwogi“. Kiedyś Kaswin będzie tak mówił. Obdarzam go po królewsku. Daję mu to, za czem kiedyś tęsknić będzie.
HALSKI. Tak, lecz mężczyzn upokarza zbyt długie zdobywanie.
RENA (twardo). Pan Kaswin mnie nie zdobywa, nie marzy o tem. Nie jest tak zuchwały.
HALSKI. Ręczę pani, że jest jeszcze zuchwalszy, niż pani przypuszcza.
RENA (nagle stając przed Halskim). Pan powinien zostawić Filę w spokoju.
HALSKI. Z powodu?
RENA. Choćby dlatego, że jest wdową i ma troje dzieci.
HALSKI. Moja adoracja nie ukrzywdzi nieboszczyka męża pani Fili, ani jej trojga dzieci.
RENA. Ja nie, rozumiem jak można kochać się w matce trojga dzieci.
HALSKI. Daję pani słowo, że można, przytem pani Fila ma tyle sprytu, że swych dzieci nie demonstruje. Złudzenie więc trwa.
RENA. Nie mniej plama złego prowadzenia się ich matki na nich pozostanie.
HALSKI. To się prędko zapomina. Gdy dzieci pani Fili dorosną, ona będzie osobą bardzo respectable dla przeciętnej publiczności. (po chwili) dla mnie nią nigdy być nie przestanie.