HALSKI. Nikogo!
FILA. Tak! wierzę — (zaczyna się śmiać). Ale to niczemu nie przeszkodzi. Ni-cze-mu.
HALSKI. I ja tak sądzę.
FILA. Tylko już będziemy ostrożniejsi. Teraz ja poprostu przyjdę do pana... Dziwi to pana?
HALSKI. Bynajmniej.
FILA. Ależ tak. Dostrzegłam to w oczach pana. Jakiś cień zdziwienia moją swobodą w rozporządzaniu sobą. Czyżby się coś w panu psuło?
HALSKI. We mnie?
FILA. Tak... Jakby... Dlaczego pan tak uparcie patrzy na drzwi pokoju Reny?
HALSKI. Zdaje się pani. (szybko ujmując ją za rękę). Zresztą — to nie należy do naszej sprawy. Wytknęliśmy sobie ścieżkę, idźmy po niej. A więc będę miał zaszczyt gościć dziś panią u siebie?
FILA. Tak! za pół godziny przyjdę. To jest niedaleko stąd... Rue Pawia...
HALSKI. Numero 13 — parter.
FILA. Naturalnie dwa wyjścia.
HALSKI. W razie niebezpieczeństwa.
FILA. Czego ze mną niema obawy.
HALSKI. Błogosławiona pewność.
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VII.djvu/204
Ta strona została skorygowana.