Ta strona została skorygowana.
RENA. Dla nas obojga.
HALSKI. Nie, pani — sądzę, że przyjemność byłaby tylko po jednej stronie.
RENA. Po czyjej?
HALSKI. To już pozostanie tajemnicą.
RENA. Więc pan nie przyjdzie?
HALSKI. Nie, pani.
RENA. Pan... idzie do bibljoteki.
HALSKI. Nie, pani.
RENA. Pan ma rendez-vous?
HALSKI. Tak, pani.
(Kłania się i wychodzi).
(Rena chwilę stoi nieruchoma, wpatrzona w drzwi któremi wyszedł Halski, wreszcie idzie do drzwi balkonowych. Na lewo widać ulicę, okna przeciwległych domów, niektóre oświecone, dolatuje dyskretna gra na fortepjanie. Rena stoi w otwartych drzwiach. Wchodzi Michał. Widać w Renie zgnębienie).
SCENA JEDENASTA.
RENA, MICHAŁ, REDAKTOR.
ஐ ஐ
MICHAŁ. Proszę jaśnie pani — pan redaktor Stroński.
RENA (jakby zbudzona). A proś.
(Rena powraca do pokoju, muzyka cichnie, Rena sztucznie przybiera pozór dobrego humoru).
RENA. Salve!