REDAKTOR. Dla nas.
RENA. Dla jakich nas?
REDAKTOR. Mężczyzn.
RENA. Pan jest bez konsekwencji.
REDAKTOR. Och!
RENA. I to podwójnie.
REDAKTOR. Jakto?
RENA. Żonaty.
REDAKTOR. Tak mało. Żona chora w Zakopanem.
RENA. Tak-tak, znana piosenka... Ale żona pana jest kobietą bez zarzutu, najzacniejszą...
REDAKTOR (żałośnie). Niestety!
RENA. Jak można!
REDAKTOR. Ach pani... kobieta o której się mówi najzacniejsza, jest najstraszniejszą plagą ludzkości. A potem — czy pani przyjrzała się mojej żonie? Wszak jestto istota tak pokręcona, tak na prawo, na lewo dziwacznie złożona, że chciałoby się oznajmić każdemu: „tam gdzie broszka, to front“.
RENA. Tak źle nie jest. Widziałam ją zawsze tak pięknie ubraną.
REDAKTOR. Otóż to! otóż to! widziała ją pani z frontem oznaczonym broszką. Ale ja, ale ja, widziałem ją... bez broszki. Oh! pani, to więcej niż smutne!
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VII.djvu/210
Ta strona została skorygowana.