REDAKTOR. (jw). Może to nie moja wina — może to w pani głucho.
RENA. (z uniesieniem). O nie! ja wiem, że nie.
REDAKTOR. Więc są tacy szczęśliwi, którzy potrafią w pani obudzić odpowiedni oddźwięk.
RENA (z egzaltacją). — Są.
REDAKTOR. Może... pan Halski... (Rena milczy) W każdym razie znajdzie się pani w towarzystwie bliskich krewnych.
REDAKTOR. Idąc tu, szedłem ulicą Pawią. I tam pod domem noszącym symboliczny Nr. 13, a zamieszkiwanym przez pana Halskiego ujrzałem panią Filę, jak lawirowała przez środek ulicy ku sieni.
RENA. (mieniąc się na twarzy). Fila pod jego domem?
REDAKTOR. Tak jest, weszła do sieni. Światło już było zapalone, padło na nią doskonale. Właśnie miałem zamiar zapalić papierosa.
RENA. I co? I co?
REDAKTOR. Pani Fila na chwile zginęła w sieni, lecz pojawiła się znów. Widocznie nie zastała Halskiego w domu.
RENA (oddycha). A!