Ta strona została skorygowana.
RENA (z krzykiem). Nic mi do nich! nic mi do nich!
REDAKTOR. I ja tak sądzę. Niech się kochają szczęśliwi.
RENA (zdenerwowana). Oni się nie kochają!
REDAKTOR. Tak — oni się tam zeszli po to, aby deliberować nad kwestją drożyźnianą.
RENA. Pan myśli, że wszyscy żyją tylko bagnem i rozpustą.
REDAKTOR. Nie pani, ale ja myślę, że ci państwo obrali najlepszą cząstkę i doskonale im z tem, tak jak każdemu, kto rozumie, iż życie zostało dane nie na to, żeby je kaleczyć. Żegnam panią.
(wychodzi)
SCENA DWUNASTA
RENA. POKOJOWA, MICHAŁ, później HALSKI
(Rena stoi chwilę z zasłoniętemi oczami, osuwa się na kanapę i siedzi nieruchoma. Drzwi się otwierają, wchodzi dyskretnie pokojowa).
ஐ ஐ
POKOJOWA. Proszę jaśnie pani, z sanatorium przyszedł służący.
RENA (odsłania twarz, wzrok prawie błędny). Jak, skąd?
POKOJOWA. Z sanatorjum! chce mówić z jaśnie panią.