MANIEWICZOWA. Jestem tylko w tej chwili szczera!
BARTNICKI. A widzi pani... jak to pięknie i miło nie kłamać.
MANIEWICZOWA. Nie nudno panu?
BARTNICKI. Czekam na Żabusię.
MANIEWICZOWA. Ale ja pytam czy panu nie nudno wogóle, w mieście... pan przyzwyczajony do wsi, do gospodarki... jak się pan mógł zgodzić na zamieszkanie w mieście i na pracę biurową.
BARTNICKI. Żabusia wsi nie lubi... a potem babcia i dziadzio chcieli, żebym z posesora poszedł do biura. Niby to było w oczach ludzkich lepiej. Mnie tam nieraz jeszcze do wsi ciągnęło i ciężko było w biurową pracę się włożyć, ale teraz to mi już tęsknota za wsią odeszła (po chwili). Przytem bardzo lubię politykę.
MANIEWICZOWA. A! to także zajęcie.
BARTNICKI. Spodziewam się. Codzień chodzę do cukierni na gazety. Wszystkie czytam. Czasem, panie tego, i „Timesa“ całego rznę od deski do deski choć nie umiem po angielsku. Potem w biurze dyskusja... panie tego, umysł się wyrabia, poglądy szerokie... Moje zdanie nawet specjalnie cenią i szanują (po chwili). Nie! ja się nie nudzę.