HALSKI. Pani mi przynosisz zbyt wiele. Nieskalaność swych uczuć, swych zmysłów. Jesteś tak piękną, jak może być kobieta w pragnieniu miłości. Co ja pani dam w zamian? Gdy przejdzie pani uniesienie, będzie pani miała do mnie żal straszny, że to przezemnie zeszła pani ze swego tronu, na którym bądź co bądź z taką wyniosłością doskonałą trzymała się pani dotąd. I będzie mnie pani nienawidzieć.
RENA. Nigdy!
HALSKI (silnie). Będzie mnie pani nienawidzieć. Ja to wiem, ja to czuję. A ja tego nie chcę!
RENA. Pan mnie nie kocha!
HALSKI. Nie wiem, nie wiem — nie mogę jeszcze tego zrozumieć. To jedno tylko wiem, iż nie chcę, aby mnie pani znienawidziła. I dlatego żegnam panią.
RENA. A!
HALSKI. Niech kto inny podejmie się. Ja nie mogę. Honor mi na to nie pozwala. Tak, jakby honor nie pozwolił mi uwieść dziewczyny, tak samo nie pozwala mi zostać kochankiem kobiety, która ma nieskalaną opinję.
RENA. Och! przeklęte to wszystko, przeklęte!
HALSKI. I błagam panią, niech pani nie utrudnia mi sytuacji. Muszę bowiem być pra-