AGENT. Z powodu zgonu jej szanownego małżonka. Właśnie kwadrans temu w sanatorjum pan dobrodziej życie zakończył.
FILA. Umarł?
AGENT. Tak jest... więc pani dobrodziejka pozwoli... że należne jej kondolencje...
FILA. Pan się myli. Nie jestem żoną zmarłego tylko kuzynką jego żony.
AGENT. Ach, tem lepiej! Łatwiej nam będzie się porozumieć. Proszę (wyjmuje szybko reklamowe kartki). Oto nasz adres, a tu kosztorys rozmaitych klas pogrzebowych. Zwracam uwagę szanownej pani, jesteśmy najtańszem przedsiębiorstwem w mieście. Wszyscy klijenci do nas wracają...
FILA. Myśmy nie wzywali pana usług.
AGENT. Pani dobrodziejko ja wiem, ale ja sam staram się wyczuć, gdzie będzie dla nas do zarobku pole.
FILA. Pan węszy trupa.
AGENT. Pani dobrodziejko ja mam żonę i dwoje dzieci... ja mam od dostarczonego zarobku tylko prowizję. Ja muszę pilnować gdzie i kiedy kto umrze — to mój cały zarobek. Gdyby pani zechciała przemówić za mną słowo do żony zmarłego, potrafiłbym okazać się wdzięcznym.
FILA. Nie panie, nie chcę pańskiej wdzięczności i nie przemówię za panem ani słowa, ale zrobię dla pana więcej. Oto niech pan
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VII.djvu/226
Ta strona została skorygowana.