HALSKI. Nieznana nawet mnie samemu.
FILA. Teraz pan kłamiesz.
HALSKI. Nie rozumiem.
FILA. Panu Rena zawraca w głowie.
HALSKI. Pani Rena nie istnieje dla mnie.
FILA. Dlaczego?
HALSKI. Pani wie najlepiej. Pani Rena należy do rzędu kobiet, które nawet myślą zmierzyć nie wolno.
FILA (zanosząc się od śmiechu). Ha! ha! ha! coś bajecznego! co za frazes! co za ton! Zaczynając potrącać o banalne pojęcia wyrażasz się banalnie. To rzecz naturalna.
HALSKI. Być może. Frazes ten wyrwał mi się na usta bezwiednie. Nie mniej przecież przekonanie moje pozostało.
FILA. Tak dalece szanujesz pan Renę.
HALSKI. Choćbym nie chciał, muszę.
FILA. Właściwie to jest szacunek odległościowy, fizyczny, konieczny.
HALSKI. Jeżeli pani to do szczęścia potrzebne, proszę tak sądzić.
FILA. Zbyt dużo ironji widzę w oczach pana. Zakrawa to na posądzenie mnie o zazdrość.
HALSKI. Cenię panią bardzo wysoko — ale aż tak wysoko panią nie cenię.
FILA. Jakto?
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VII.djvu/234
Ta strona została skorygowana.