Ta strona została skorygowana.
FILA. Cudowna rzecz — najwyższe szacowanie samego siebie!
HALSKI. Nie chcę być śmiesznym — oto wszystko.
FILA. Tymczasem jest nim pan w tej chwili. I stanie się pan jeszcze śmieszniejszym.
HALSKI. Kiedyż to nastąpi?
FILA (z ukłonem). We właściwym czasie. Ja panu na to zwrócę uwagę.
(odchodzi do swego pokoju, Halski odwraca się i patrzy uparcie w drzwi Reny).
SCENA PIĄTA.
Michał wnosi olbrzymi wspaniały kosz różowych róż, we środku list, koperta wielkiego formatu biała.
HALSKI, MICHAŁ, RENA.
ஐ ஐ
HALSKI. A... dla kogo te kwiaty.
MICHAŁ. Dla jaśnie pani.
(stawia kosz i wychodzi).
HALSKI. podchodzi do kosza, bezwiednie wyciąga rękę do listu ale ją cofa. Drzwi się otwierają, wchodzi Rena blada w białym szlafroku zobaczywszy Halskiego — zatrzymuje się nagle nieruchoma, on obraca się i patrzy na nią, stoją tak przez chwilę). Wypada mi panią przeprosić, że zjawiłem się tu tak rano... ale byłem wezwany.
RENA. To nic — to niema znaczenia.