RENA. Mogę — mogę — mogę... A ty nie graj.
KASWIN. Renusiu.
RENA (gwałtownie). Nie mów ciągle Renusiu — Renusiu — bo mnie to do szaleństwa doprowadzi..
KASWIN. Dlaczego? przecież przedtem mówiłem ci tak zawsze, a nigdy....
RENA (j. w.). Właśnie dlatego że to przedtem — Wymyśl teraz dla mnie jakąś inną nazwę — odpowiedniejszą, a nie mów jak przedtem.
FILA. Państwo drodzy — widzę, że macie na sobie siedmiomilowe buciki. Już urządzacie sobie takie sceny.
KASWIN. Ja nie...
FILA. Tak — ale jesteś pan przedmiotem scen... nie potrafiliście nawet wytrzymać klasycznych 24 godzin słodkiego upojenia. Sądzę, że odłożycie resztę na później, gdy będziecie narzeczonymi, a kto wie może — mężem i żoną.
RENA. Co? co? jak?
KASWIN. Słyszałaś co mówiła pani Fila? tak! tak! pobierzemy się i to jaknajprędzej... powiedz, że tak... powiedz..
RENA. Nie.
FILA. Pana Kaswina unosi młodość i wsku-