RENA. To nie nerwy w tej chwili każą mi patrzeć tak na ciebie. Cierpię — odejdź.
KASWIN. Znów mnie wyrzucasz? Reno! jakże to? nie wolno ci tak postępować ze mną.
RENA. Nie wolno? odkąd? Wasz świat zadowolenia zmysłowego nie zna słowa — nie wolno. Jesteśmy ślepi — wyciągamy pięść, gdy nam wygodniej i bijemy prosto w mózg — w serce... (po chwili) Odejdź więc dobrowolnie — widzisz, że się męczę...
KASWIN. Ja rozumiem cię Reno i wiem o co ci chodzi — Musisz cierpieć nad tem, że zezwoliwszy na to, co zaszło między nami — nie jesteś już tą, którą byłaś dawniej — Ale to ci się zdaje, Renusiu. Przedewszystkiem, ja cię zawsze, pomimo wszystko, będę tak szanował, daję ci na to słowo honoru — a co do ludzi, to można tak zrobić, aby nikt nie wiedział. Skoro nie chcesz teraz iść za mąż jeszcze, to będziemy się kochać tak, aby nikt nie wiedział o tem.
RENA (przerywając mu). Nie, przeciwnie, ja chcę aby wszyscy wiedzieli.
KASWIN. Dziś ja za twój honor odpowiadam i ja muszę kierować twoją opinją.
RENA (gwałtownie). Ja odpowiadam za swoje zadowolenie. I ja kieruję swojem życiem. Bądź zdrów.
KASWIN. Odchodzę — aby pozwolić ci się uspokoić — najlepiej weź bromu i połóż się.
Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VII.djvu/250
Ta strona została skorygowana.