RENA (z bolesnym krzykiem). Ach!
HALSKI (gorączkowo). I nie dziw się drugi raz... gdym cię porównywał z innemi kobietami, tyś mi się wydawała jedna godna tego imienia. I nagle zabłysło mi ono całą legendową pięknością. Reno! ty bez skazy — ty żono moja.
RENA. O Jezu!
HALSKI. Chcesz Reno? być moją żoną?
RENA (po chwili walki). Tak Henryku! tak! tak!
HALSKI. Życie moje podścielę ci pod stopy w zamian za to, że wróciłaś mi wiarę w czystość istoty kobiecej. Ty drżysz? Ty się słaniasz?... Spocznij, kochanie moje... Nie patrz tak dziwnie... czy lękasz się czego? Nic nas już nie rozdzieli, maleństwo moje... dzieciątko ty...
POKOJOWA (we drzwiach). Pan Kaswin, chce tylko powiedzieć, że doktór za godzinę przyjdzie.
RENA (z wściekłością). Ach!
HALSKI. Ach! mały... dobrze, że przyszedł, ja muszę pójść do uniwersytetu i prosić o zwolnienie mnie na dni kilka dla interesów familijnych... słyszysz Renko... dla interesów fa-mi-lij-nych.