Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. VII.djvu/257

Ta strona została skorygowana.

KASWIN. Ja ciebie kochałem od lat dwóch, szalałem, u nóg ci byłem. Nie tak, jak Halski, który obrażał cię na każdym kroku. Powiedz, nie kochałem cię?
RENA. Nie! Tyś mnie obraził więcej niż Halski.
KASWIN. Kiedy?
RENA. Tydzień temu — gdyś włóczył się u moich nóg — a potem prosto stąd gdzie pojechałeś?
KASWIN (zmieszany). Jakto? gdzie? do domu.
RENA. Kłamiesz! Do Casino de Paris, pomiędzy ulicznice. (Kaswin cofa się blady) Tak! przed chwilą powiedziano mi o tem. I to mi wystarczyło, od tej chwili istnieć przestałeś dla mnie.
KASWIN (blady). Reno!
RENA. I wiedz — że gdybyś kiedykolwiek ośmielił się zdradzić z tem, co między nami zaszło — zemszczę się strasznie! A teraz — bądź zdrów... na zawsze...
KASWIN (po chwili zmienionym głosem). Reno, czy to jest twoje ostatnie słowo?
RENA. Ostatnie.
KASWIN. Strzeż się.
RENA. Niczego się nie lękam. Walczę w tej chwili o moje szczęście. Reszta mi obojętna.

(odwraca się tak, że stoi przy stoliku z lustrzanym blacikiem, który pozostał tak nastawiony do przeglądania się)