HALSKI. Do pani Reny?
HALSKI. Rozumiem.
KASWIN. Zdaje mi się, że z tej sytuacji jest jeden punkt wyjścia dla ludzi honoru.
HALSKI. Nie, młody człowieku. Jest więcej punktów wyjścia, i jeden z nich wybierzemy.
KASWIN (denerwując się). To rzecz moich sekundantów.
HALSKI. Nie, panie. Tu sekundanci nic nie mają do czynienia. Pan nie uwiodłeś narzeczonej bo pani Rena dopiero dziś rano zamieniła ze mną przyrzeczenia małżeństwa. To raczej ja chciałem uwieść kobietę zdobytą...
KASWIN. Proszę pana.
HALSKI. To trudno — musimy wyklarować sytuację, która bardzo się niejasno przedstawia. Czynię to tak dla swego jak i dla pańskiego dobra.
KASWIN. Ja ustąpić nie mogę.
HALSKI. Pan odejdzie sam i dobrowolnie po gruntownym namyśle. Co bowiem warta dla pana kobieta, która zaręczyła się z innym człowiekiem? Dowiodła panu jasno, że nie ceni wcale pana miłości.
KASWIN. Jednak...
HALSKI. Więcej — jawnie panu dowiodła, że wcale pana nie chce. Wszak to wypływa logicznie z jej zaręczenia się ze mną. Czuje to pan?