KASWIN. Tak dalece czułem, że chciałem się w jej oczach zastrzelić tym oto rewolwerem.
HALSKI. A ona co? rzucała się płacząc i błagając, aby pan tego nie czynił?
KASWIN (cicho). Nie, ona mi kazała iść zabić się do sieni.
HALSKI. To ślicznie... to dowodzi...
KASWIN. Tak. I mnie się to wydało podłe z jej strony. Ale teraz widzę, że to był tylko dowód, że ona pana bardzo kocha...
HALSKI. Nie, biedny mały idealisto, okrucieństwem i brutalnością cechuje się tylko pożądanie niższego gatunku. A w tem brnie obecnie nasza dama w całej pełni. W niczem innem.
HALSKI. Pani Reno — my dwaj porozumieliśmy się doskonale.
RENA (z pałającemi oczyma, patrząc na Kaswina). Podły!
HALSKI. To szablonowe takie „podły“ a sprawa nas trojga nie jest ani banalna, ani szablonowa. Niech pani nie wnosi tu pierwiastka niesympatycznego.
RENA. Jak ty do mnie mówisz Henryku?
HALSKI. Z całą kurtuazją człowieka, który jest trochę zdenerwowany, ale i rad, że mało